W końcu wyszłam na prostą. Od tygodnia nawet głowy nie mogłam unieść, bo tak mnie bolała. Miałam wrażenie, że ktoś mi ją w imadło wcisnął na poziomie skroni i jednocześnie usiłował oczy wyjąć jakimś tępym narzędziem. Mama ma orzekła, że mam zapalenie opon mózgowych ja sama przewidywałam guza i to w płatach czołowych. Powód owych bóli okazał się być tak prozaiczny jak bolesny: rumień zakaźny. Moje własne dziecię przyniosło go z przedszkola a że ja dziecięciem będąc nie miałam okazji na rumień chorować - załapałam się na niego tym razem. Rumień zakaźny u dzieci przechodzony bardzo łagodnie i oprócz wysypki - niemalże niezauważalnie, u mnie urósł do rangi tego, co opisywałam na początku. Jednym słowem: koszmar i istne pandemonium. Na szczęście jednak już można uznać moją osobę za wolną od rumienia natomiast moje dziecię wręcz przeciwnie - ha ha! I tak zamiast cieszyć się z odzyskanego zdrowia kiszę się w domu z mym nadpobudliwym ostatnio pięciolatkiem gdy za oknem upał. No c...